Deszcz łez
Siedzielismy tak serdecznie ze sobą pod chłodnym sklepieniem olch.
Patrzyliśmy tak serdecznie razem w dół, w szumiący strumień.
Księżyc też wzeszedł, gwiazdy za nim,
i patrzyły tak serdecznie razem w srebrzyste lustro.
Nie patrzyłem na księżyc,
ani na żadne błyszczące gwiazdy, patrzyłem w jej obraz,
w jej oczy [wyłącznie].
I patrzyłem, jak się kłaniają i spoglądają w górę z błogiego strumienia,
kwiaty na brzegu, te niebieskie,
one się kłaniały jej i spoglądały na nią.
I wydawało się, że w strumieniu
zatopiło się całe niebo
i chciało mnie razem z sobą w dół pociągnąć w swoją głębię.
I ponad chmurami i gwiazdami
tam szemrał wesoło strumień
i wołał śpiewając i dźwięcząc: Przyjacielu, przyjacielu,
chodź za mną! Wtedy podniosłem wzrok,
na lustrze [wody] pojawiły się zmarszczki
Ona powiedziała: idzie deszcz,
żegnaj, idę do domu.